Norwegia — sierpień 1998
JOTUNHEIMEN - najwyższe góry Norwegii
Zdobyte szczyty: Galdhoppingen (2470), Glittertind (2469)
Uczestnicy: Magda Szczęsna, Artur Domżała, Adam Droździel, Krzysztof Feluch, Rafał Leszczyński, Piotr Mielus
Wyjazd w góry Norwegii można polecić tylko tym, którzy lubią długie podejścia, zimno, śniegi i jasne noce, i to niezależnie od tego czy chcemy się wybrać w celach trekkingowych czy wspinaczkowych. Wynagradzają to puste, dzikie i surowe góry. Jedynym wyjątkiem, gdzie można natknąć się na większą ilość ludzi są okolice dwóch najwyższych szczytów Norwegii: Galdhopiggen i Glittertind. Jednak i tutaj przy odrobinie szczęścia można spotkać innych turystów tylko w rejonie samych wierzchołków. W dużej mierze wynika to z długich podejść i ogromnych przestrzeni. Norwegowie są bardzo sympatycznym narodem. Z dogadaniem nie ma żadnego problemu - wszyscy mówią po angielsku od małego dziecka po najstarszego dziadka. Są także przyjaźnie nastawieni do Polaków. Mam wrażenie, że dlatego że Polacy rzadko tu zaglądają. Obawiam się, że bliższe poznanie może to nastawienie zmienić. Oby tak się nie stało. Natomiast problemem może być pogoda. W czasie naszego wyjazdu w sierpniu 1998 r. w góry Jotunheimen, przez tydzień było słonecznie i jak na Norwegię nawet całkiem ciepło. Za to przez kolejny tydzień lało w zasadzie 24 godziny na dobę. Już na wysokości około 1500 m deszcz zmienia się w śnieg. Od tej wysokości pojawiają się też pomimo środka lata pierwsze połacie śniegu. Wszystkie poniższe informacje dotyczące cen i połączeń komunikacyjnych pochodzą z sierpnia 1998 r., kiedy nasza grupa w składzie Magda Szczęsna, Piotrek Mielus, Artur Domżała, Rafał Leszczyński, Adam Droździel i Krzysiek Feluch próbowała poznać bliżej góry Norwegii.
Dojazd
Dla bogatych samolotem z Warszawy do Oslo. Najtańszy bilet kosztuje około 1200 złotych. Trzeba go kupić z odpowiednim wyprzedzeniem, przynajmniej na dwa tygodnie przed datą wyjazdu. Potem ceny rosną nawet do 1800 zł. Autokarem z Warszawy do Oslo jedzie się około 30 godzin wraz z przeprawą promem przez Bałtyk. Cena ok. 600 zł. Wybór linii jest spory i warto szukać najtańszych możliwości. Dalej trzeba niestety korzystać z norweskich połączeń, które są bardzo drogie i luksusowe, i nie ma żadnych możliwości wyboru. Autobus z Oslo do Lom, miejscowości która jest dobrym punktem wypadowym w góry, kosztuje 385 NOK. Warto kupić bilet grupowy. Grupę stanowią już dwie osoby i pozwala to zaoszczędzić 25% powyższej ceny biletu. Czas podróży 6,5 godziny. Autobusy odjeżdżają z dworca autobusowego {Bussterminal Galleriet) położonego niedaleko od dworca kolejowego Oslo Sentralstatjon. Autobusy odjeżdżają trzy razy dziennie ostatni o 22.30. Z Lom można dojechać lokalnymi autobusami do poszczególnych dolin. Cena jest stała i wynosi 51 NOK. Dworzec autobusowy znajduje się w centrum miasteczka, na tyłach poczty koło stacji benzynowej. Drogi w dolinach są szutrowe, zazwyczaj płatne, ale dobrze utrzymane. Osobną możliwością jest oczywiście dojazd samochodem. Trzeba pamiętać o konieczności przeprawy promem przez Bałtyk co podnosi koszty przejazdu.
Ceny i wyżywienie
Jeżeli chodzi o ceny, to trzeba się przygotować na duży szok. Wszystko jest przeciętnie 3 - 4 razy droższe niż w Polsce. Dotyczy to także żywności. Dlatego najlepiej wziąć wszystkie niezbędne produkty z Polski. Przy odrobinie starania można znaleźć niektóre produkty w cenach porównywalnych do cen w Polsce. Nam udało się znaleźć ananasy, pomidory i pieczarki w puszkach. Szukać należy także ciasteczek "Marine", czekolady kuchennej i najtańszego chleba (za 6-7 NOK - bardzo smaczny i długo utrzymuje świeżość). I to chyba wszystko. Wyżywienie w jakimkolwiek lokalu jest koszmarnie drogie. Dla przykładu hamburger w Burger Kingu w Oslo kosztował 40 NOK czyli około 20 zł. Ceny noclegów w schroniskach są odpowiednio wysokie ok. 400 NOK za noc. Na szczęście nie ma żadnych problemów z biwakowaniem w górach. W prawie każdej miejscowości znajduje się kemping. Nocleg ok. 50 NOK za namiot plus 6-10 NOK za trzy-pięć minut ciepłego prysznica.
Norweskie góry
Jotunheimen są najwyższymi górami Skandynawii z dwoma najwyższymi szczytami Galdhoppingen - 2469 m. n.p.m. i Glittertind 2464 m. n.p.m. Znajduje się tutaj 275 szczytów powyżej 2000 m. Najciekawsza część gór leży w parku narodowym. Nie stanowi to jednak żadnej przeszkody w ich eksploracji. Na terenie parku można się rozbijać z namiotami, a także poruszać poza szlakami. Szlaki znaczone są niebieskimi krzyżykami maźniętymi na skale albo kopczykami z kamieni. Oznakowanie jest często bardzo skromne, a ścieżki mało wyraźne. Atrakcję Jotunheimen stanowią liczne lodowce, których jęzory potrafią schodzić nawet na wysokość 1400-1500 m. Przygotować się należy na dużą ilość nieprzyjemnego gruzu skalnego i ostrych kamieni, głównie w trakcie podejść pod lodowce. Całe góry są mocno zerodowane, a skała często krucha. Drogi wspinaczkowe znajdują się w wyższych partiach gór, gdzie śnieg nigdy do końca nie topnieje. Dlatego trzeba być zawsze przygotowanym na skalno-śnieżne warunki. Bardzo często podejścia prowadzą przez lodowce i prawie zawsze są długie. Należy pamiętać, że norweska skala trudności różni się od skali UIAA. Np. norweska piątka to nasze sześć minus. Bardzo przydatna tabelka przeliczeń skali norweskiej znajduje się w przewodniku, o którym niżej będzie jeszcze mowa. Z map godna polecenia jest mapa całych Jotunheimen w skali 1:100000 lub dwie mapy w skali 1:50000 obejmujące wschodnią i zachodnią część Jotunheimen, które są trochę dokładniejsze - cena 85-100 NOK. W Lom można je nabyć w informacji turystycznej, która znajduje się w muzeum górskim naprzeciwko zabytkowego kościoła. Można tu także znaleźć bezpłatne foldery z podstawowymi informacjami na temat okolicy. W każdej miejscowości znajduje się punkt informacji turystycznej i tam najlepiej szukać map i innych materiałów. Na mapach zaznaczony jest czas przejść poszczególnych odcinków, do którego należy podejść bardzo poważnie. Szybciej niż wynika to z mapy chyba naprawdę się nie da. Dostępny jest przewodnik wspinaczkowy po Jotunheimen "Klatreforer for Jotunheimen" wydany w 1996 r. i zawierający opisy wybranych dróg w całym rejonie, niestety po norwesku. W przewodniku jest trochę schematów oraz bardzo przydatny słowniczek najważniejszych terminów norwesko-angielsko-niemiecko-francuski. Kosztuje niestety aż ok. 300 NOK. Sezon turystyczny trwa w Norwegii od 1 marca do 15 października. W zimę brak światła dziennego nie sprzyja jakiejkolwiek działalności. Należy jednak pamiętać, że komunikacja autobusowa w górach działa tylko od początku czerwca do połowy/końca sierpnia, zaś drogi górskie, nawet te główne, są w okresie zimowym zamknięte. W zależności od warunków zima może oznaczać także okres od połowy października do końca maja.
Spiterstulen
Z folderu reklamującego Spiterstulen wynika że z 26 szczytów Norwegii mierzących powyżej 2300 m, aż 17 leży w tym rejonie. Natomiast dróg wspinaczkowych jest w okolicy niewiele. W Spiterstulen znajduje się na wysokości 1100 m duże schronisko, a po drugiej stronie rzeki kemping. Jest to jedyne miejsce gdzie spotkaliśmy się z zakazem rozbijania się poza kempingiem w promieniu 1,5 km od schroniska. Cena na kempingu 50 NOK od namiotu. Można za to korzystać z chatki, gdzie można gotować, zjeść w cieple oraz skorzystać z prysznica z ciepłą wodą i sanitariatów. Dojazd z Lom autobusem szutrową drogą. Jest to dobre miejsce wypadowe na obydwa najwyższe szczyty Norwegii Galdhoppingen i Glittertind. Wejście na obydwa nie stanowi większych trudności. Jedyną niespodzianką może być pogoda i jej zmienność. Nasze wejście na Galdhoppingena odbyło się w zadymce śnieżnej, pomimo bezchmurnego poranka. Z kolei dwa dni później, gdy wchodziliśmy na Glittertinda przez połowę drogi szliśmy w podkoszulkach w krótkich rękawkach, wracaliśmy natomiast w czapkach i rękawiczkach. Pomimo, że szlak na oba szczyty prowadzi częściowo po fragmentach lodowca, lina nie jest potrzebna. Natomiast przydatne są raki i kijki. Ścieżki są wyraźne, a na lodowcu szlak przetarty. Na pozostałe szczyty w okolicy nie prowadzą oznakowane szlaki, natomiast w schronisku organizowane są wyprawy z przewodnikiem na okoliczne lodowce i szczyty. Można też oczywiście prowadzić własną działalność. Godna polecenia jest wycieczka na pobliski lodowiec Svellnosbrean, którego główną atrakcją jest dość stromo opadający i spękany jęzor. Ponadto w okolicy jest jeszcze kilka innych możliwości wędrówek po bardziej płaskich lodowcach - Hellstugubrean, na którym my byliśmy, z możliwością wejścia na Hellstugutind (2339m) i stanowiący jego przedłużenie lodowiec Memurubrean, spływający do drugiej doliny po przeciwnej stronie grani, z którego można z kolei pokusić się na wejście na Memurutin (2238 m). Ze Spiterstullen można przejść do kilku okolicznych schronisk: do Glitterheim - 5 godzin, a z wejściem na Glittertinda 7 godzin, Leirvassbu - 5 godzin, Juvasshyta - 3 godziny.
Juvasshyta
Schronisko leży na bocznej grani masywu Galdhoppingena na wysokości 1880 m. Tuż obok znajduje się Galdhoppingen Sommerskisenter z wyciągiem narciarskim czynnym latem. Na miejscu można wypożyczyć narty. Z Juvashytta można wejść na Galdhoppingen trudniejszym szlakiem prowadzący prawie cały czas lodowcem. Z przewodnika, wynika że w tym rejonie jest kilka dróg wspinaczkowych. Jednak dojście do większości z nich może być trudnym zadaniem.
Leirvassbu
Schronisko Leirvassbu leży u zbiegu trzech dolin w fantastycznej okolicy na wysokości 1400 m u stóp niezbyt wysokiego, ale charakterystycznego szczytu Kyrkja (2032 m) wyrastającego ze środka doliny. Już sam dojazd z Lom autobusem doliną Leirdalen dostarcza dużych wrażeń - czarne poszarpane szczyty i białe popękane lodowce wydają się być w zasięgu ręki. Znalezienie miejsca na namiot jest tutaj trudniejszym zadaniem ponieważ podłoże jest skaliste, i poryte ogromną ilością większych i mniejszych głazów. Ale nam się udało. W schronisku można bez problemu korzystać z sanitariatów (ciepły prysznic jest na monety). W okolicy znajduje się w odległości kilku godzin marszu kilka schronów turystycznych, z których niektóre są samoobsługowe. Dolinę Leirdalen od zachodu zamyka masyw Smorstabbtinden z dużym lodowcem Smorstabbrean. Z Leirvassbu na lodowiec prowadzi droga przez dolinę Gravdalen, z której można podejść pod spływający jęzor lodowca. My wybraliśmy krótszą drogę. Poszliśmy kawałek szutrową drogą prowadzącą w głąb doliny Gravdalen i skręciliśmy po ok. 3 kilometrach na ścieżkę trawersującą zbocze Stetindena (2020 m). Ścieżka wyprowadza przez kocioł wypełniony zanikającym lodowcem do czegoś w rodzaju przełęczy, skąd wyprowadza na lodowiec Smorstabbrean powyżej jego dolnego jęzora spływającego do doliny Gravdalen. Stąd dość stromym podejściem już lodowcem można wejść na główne prawie płaskie pole lodowca. Choć lodowiec wygląda tutaj niegroŹnie, to jest to złudne odczucie. W miejscu gdzie wydawałoby się nie może być mowy o żadnej szczelinie prowadzącemu naszą grupę udało się zapaść, do niewidocznej pod śniegiem pustki. Na szczęście szczelina była wąska, a warstwa śniegu gruba, tak że skończyło się na wpadnięciu tylko po kolana.
Ze szczytów otaczających lodowiec zwraca na siebie Storebjorn (2222 m), który wbija się swoim ostrym szczytem w niebo. Szczyt został zdobyty 14 sierpnia 1884 roku północną granią. W przewodniku wymienione są dwie drogi bardziej współczesne. Od południa z 1931 r. o bliżej nieznanych trudnościach i droga płd-wsch. żebrem z 1963 r. - trudności V-. My natomiast zaatakowaliśmy szczyt płd-zach. żebrem. Początkowo droga nie przedstawia większych trudności do pierwszego kilkumetrowego uskoku w połowie wysokości szczytu (II). Jakieś dwadzieścia metrów wyżej żebro staje się znowu stromsze. Po przejściu kilku metrów jednak rezygnujemy. Zaczyna się robić trudno, a my co prawda mamy linę, ale nie wzięliśmy żadnego szpeju do łojenia w skale. Wycieczka odbyła się pod hasłem łażenia po lodowcu. Droga na pewno jest uczęszczana. Spotkaliśmy po drodze pętle zjazdową i jakieś stałe haki. Z przewodnika wynika, że w okolicy jest trochę dróg o różnych stopniach trudności (oprócz trudno zrozumiałych opisów słownych, jest też parę schematów). Najbliżej na Kyrkji: 7 wyciągowa droga północną ścianą via "Wanda" VII+ (schemat w przewodniku) oraz droga płd-wsch. ścianą o trudnościach V- (niestety brak schematu). Jeżeli chodzi o inne drogi to tradycyjnie należy przygotować się na długie dojścia i powroty. Załamanie się pogody oraz konieczność zbierania się do domu uniemożliwiła nam niestety dalszą działalność w tym rejonie.
Krossbu
Krossbu leży bezpośrednio przy szosie 55 łączącej Lom z Sogndal, która sama w sobie stanowi odrębną atrakcję. Jadąc z Lom powoli wspinamy się do góry wzdłuż wartkiej rzeki doliną otoczoną zielonymi wzgórzami, zza których wyglądają czasami czarne szczyty. Dalej szosa opuszcza główną dolinę, która prowadzi do Leirvassbu i wspina się na wysoki płaskowyż pokryty ogromnymi głazami, licznymi stawami i otoczony popękanymi lodowcami. Na tym właśnie płaskowyżu leży Krossbu ze schroniskiem i kempingiem, a niedaleko dalej następne schronisko Sognefjellshytta. Dalej szosa dochodzi do krawędzi doliny i krętymi zakosami opada zboczem w dół, mijając jeszcze jeden ważny punkt - hotel Turtagro. Następnie biegnie do miejscowości Skjolden, która leży już nad brzegiem fiordu Sognenfjorden. W całej Norwegii nie ma szosy, która przebiegałaby wyżej i na przestrzeni 17 km opadałaby z wysokości 1440 m do poziomu morza. Krossbu stanowi punkt wypadowy na znany już nam lodowiec Smorstabbrean, tylko że z drugiej strony, oraz leżący po sąsiedzku trochę mniejszy lodowiec Leirbrean i okoliczne szczyty.
Turtagro
Wspomniany już hotel Turtagro stanowi centrum wspinaczkowe Norwegii. Niedaleko znajduje się masyw Hurrungane, który choć nie najwyższy w Jotunheimen, daje największe możliwości dla wspinaczy. Połowa przewodnika poświecona jest właśnie Hurrungane. Sam hotel oddzielony jest dość głęboką doliną od masywu Hurrungane, w związku z tym o wiele lepszym rozwiązaniem jest rozbicie się gdzieś w dolinie bliżej szczytów. Dodatkowo ceny pokoi w hotelu są wystarczającą zachętą do poszukania sobie innego noclegu. Nam z powodu braku czasu nie udało się w tym rejonie podziałać, w związku z tym informacje nasze są bardzo skromne. Zainteresowanych musimy odesłać do wielokrotnie już cytowanego przewodnika.
Jostedalsbreen
Pisząc o Jotunheimen nie można nie wspomnieć o największym lodowcu w Norwegii Jostedalsbreen, który nie leży w obrębie samych gór, ale jakieś 30-40 km na płn.-zach. Przy dobrej pogodzie jego ogromna biała tafla jest dobrze widoczna ze najbliższych szczytów Jotunheimen. Lodowiec zajmuje powierzchnię 800 km2 i spływa do dolin 24 jęzorami. Dla wszystkich miłośników lodu stanowi niesłychaną atrakcję. Bliższe informacje najlepiej uzyskać w punktach informacyjnych parku narodowego (Jostedalsbreen Nasjonalpark) mieszczących się w Brigsdal, Nigard oraz w Muzeum Lodowców w Fjaerland.
© Magda Szczęsna, Krzysztof J. Feluch - 1998
Polecamy strony:
Nasi partnerzy:
Najpiękniejsze zdjęcia górskie:
2010 © Wysokogórski Klub Ekspedycyjny | Webmaster